Są osoby, których nigdy nie spotkaliśmy osobiście, ale ich głos towarzyszy nam na tyle długo, że stają się nam bliscy. Postać, którą dziś chcemy przypomnieć, dla wielu pozostaje „Gargamelem„, pomimo że aktor ten zagrał wiele wybitnych ról w teatrze i występował okazjonalnie przed kamerą.
Początki kariery
Wiesław Drzewicz był warszawiakiem z dziada pradziada – był synem Bronisława, wnukiem Piotra, prawnukiem Jakuba – wszyscy po kolei mieszkali w okolicach Śródmieścia. Aktor urodził się 19 marca 1927 r. Jak wspominał, już jako dziecko zachwycony był teatrem i marzył o tym, by tej sztuce poświęcić swe życie. Po upadku powstania warszawskiego (uraz prawej ręki doskwierał mu później przez całe życie) wraz z rodziną opuścił stolicę i znalazł się w Krakowie, gdzie ukończył szkołę średnią. Jeszcze przed maturą napisał własną sztukę „Partyzanci z Betlejem”, a następnie wystawił ją z grupką znajomych. Występował w „Wesołej Gromadce” pod okiem Marii Biliżanki, która wykształciła całe pokolenia aktorów, z Tadeuszem Łomnickim na czele.
Po II Wojnie Światowej rozpoczął studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Jego debiut przypadł na rok 1946 r. – na scenie Starego Teatru w Krakowie pojawił się w sztuce „Droga do świtu” Bohdana Pepłowskiego w reż. Józefa Wyszomirskiego. Po uzyskaniu dyplomu rozpoczął wędrówkę po kraju, znajdując zatrudnienie kolejno w Teatrach: im. Adama Mickiewicza w Częstochowie (1948-1955), w Sosnowcu (1955-1963), im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (1963-1964), Polskim w Bydgoszczy (1964-1968) oraz w Toruniu (1968-1969). Młody, zdolny aktor grywał tam często pierwszoplanowe role, co się zmieniło, kiedy postanowił powrócić do rodzinnej Warszawy.
Stolica
W 1969 r. po wielu staraniach udało mu się znaleźć angaż w Teatrze Klasycznym, gdzie występował przez 3 lata. Następnie zatrudniony był w Teatrach: Studio (1972–1982) oraz Komedia (1982–1990).
Rodzinne miasto okazało się niezbyt gościnne. Przez kilka lat mógł jedynie wynajmować pokój, a kiedy otrzymał mieszkanie w bloku, liczyło ono zaledwie 35 metrów kwadratowych. Dowcipny aktor nie narzekał na swój los, ale wszystko potrafił obrócić w żart. Mawiał, że choć nie może w domu zagrać w ulubionego ping-ponga to dla niego, żony i psa takie lokum wystarczy.
Początkowo nie był też doceniany przez reżyserów, którzy przy kompletowaniu obsady pomijali go ze względu na mało atrakcyjną prezencję. Jak później opowiadał, mierzył się z różnymi sytuacjami na próbach:
Pamiętam kręcenie nosem na moje niesceniczne nazwisko, na mój wygląd. Były propozycje zmian. Jeden z reżyserów przymierzał mnie do roli. 'Może pan zdejmie okulary’. Zdjąłem. On dalej niezadowolony z wizji, wybrzydza. 'A może byśmy panu dali jakąś peruczkę? Treskę?’. Nie wytrzymałem. Wrzasnąłem głośno: 'A pocałujcie wy mnie w dupę!’. I jak tylko mogłem najszybciej, uciekłem stamtąd. Na setę„.
Drzewicz nie poddawał się zniechęceniu, w opinii kolegów był zawsze pogodnym i szczerym człowiekiem. Tak wspominał go Roman Kłosowski:
Jako kolega Wiesiu na okrągło żartował. Kiedy wracałem do garderoby, nigdy nie wiedziałem, co tym razem mnie spotka. Zdarzało się, że nagle zapałki leżące przed lustrem wybuchały lub z szafy wypadał jakiś skrzeczący przeraźliwie gadżet.
W drugiej połowie lat 70-tych zaczął pojawiać się w filmach i serialach, choć pierwszy taki epizod zaliczył już w 1965 r. na planie „Miejsca dla jednego” w reżyserii Witold Lesiewicz. Po kilkunastu latach przerwy w występach przed kamerą pierwszą większą popularność przyniósł mu udział w „Polskich drogach„, „07 zgłoś się„, „Nocach i dniach„, „40-latku” czy „Człowieku z marmuru„.
Dubbing
Warszawski aktor niejednokrotnie bywał zapraszany do tworzenia polskiej wersji językowej filmów, nie tylko animowanych. Niezapomniany głos „Gargamela” można usłyszeć w Dzielnym szeryfie Lucky Luke, Pszczółce Mai. Dubbingował rolę Asterixa w filmie Asterix kontra Cezar oraz bociana Kubę w Urwisach z Doliny Młynów.
Dzięki swojemu charakterystycznemu głosowi został wybrany do roli, z której został zapamiętany do tej pory.
Gargamel
Gargamel zawdzięcza Drzewiczowi nie tylko głos, ale także co ciekawe sympatię już kilku pokoleń widzów. Sentyment do złej postaci czarodzieja wynika nie tylko z tego, że ostatecznie nigdy nie zdołał wyrządzić krzywdy Smerfom, ale także z samego podejścia aktora do tej roli. Drzewicz, który lubił grać dla dzieci oraz doceniany był zwłaszcza za role komediowe, nadał Gargamelowi pewien urok.
Choć nie lubił wywiadów, to o roli w „Smerfach” przytaczał wiele zabawnych anegdot.
„Charakter to ten Gargamel ma dość paskudny. Więc staram się, żeby był sympatyczniejszy, żeby się dzieci go nie bały. Robiłem wszystko, żeby był niegroźny, a raczej zabawny i niefortunny. Po przedszkolach krąży już o nim wierszyk: „Kto ty jesteś? – Gargamelek. – Jaki znak twój? – Kot Klakierek. – Gdzie ty mieszkasz? – W czarnym zamku. – Jaki herb twój? Smerfy w garnku”.
„Nie ma co ukrywać, że z tego całego zamieszania czerpię też korzyści. Syn właściciela wozu, który przywozi na Saską Kępę wiejskie jajka, wybiera mi tak dorodne egzemplarze, że nie do wiary, iż kura potrafiła znieść coś tak okazałego. A mówiąc serio – uwielbiam dziecięcą widownię. To jest autentyczny, wspaniały widz. Jak mu się nie podoba, to będzie rzucał zgniłymi pomidorami. W Sosnowcu i Bydgoszczy grywałem w bajkach, może więc tę sympatię przenoszę do dubbingu”.

Dowcipnie komentował nagły wzrost popularności: Przez tego złośliwego Gargamela zupełnie nie mam życia. Nie mogę np. pojechać do innego miasta i poderwać dziewczyny, bo wszyscy natychmiast wiedzieliby, że tam byłem.
Wiesław Drzewicz mieszkającyw bloku przy ul. Londyńskiej na warszawskiej Saskiej Kępie nieraz musiał odpędzać się od podchmielonych sąsiadów. Na widok aktora narastało w nich wzburzenie i obrywało mu się za graną postać. A kiedy wychodził z Farą (cocker spaniel) na spacer, musiał odpowiadać na pełne troski pytania co się stało, że Klakier został w domu.
Zapytany przez „Świat Młodych” dlaczego jako Gargamel nie lubi Smerfów, odpowiedział tak:
„Nie lubię ich z przekory! Jak wszyscy tak je lubią – i dzieci, i starzy, to ja nie i już! Ale po cichu przyznam się, że na urlopy jeżdżę w miejsca, gdzie jest dużo lasu, bo szukam tego boru z Gargamelem„.
U szczytu popularności
Początek lat dziewięćdziesiątych to bardzo pracowity i owocny czas w telewizyjnej karierze aktora. W latach 1990/1991 oraz 1993–1996 zatrudniony był w stołecznym Teatrze Syrena. Często udzielał się w Polskim Radiu, udzielając swego głosu w słuchowiskach dla dzieci oraz w radiowych serialach „W Jezioranach” i „Matysiakowie„. Stał się też jednym z głównych bohaterów pierwszej polskiej telenoweli – ’W labiryncie” (rola Leona Guttmana). Zagrał także epizody m.in w „Mów mi Rockefeller„, „Jance” i „Awanturze o Basię„.
Śmierć
Karierę, która coraz szybciej się rozwijała przerwała poważna choroba. Namiętnie palone przez niego papierosy wywołały nowotwora płuc, który wnet zaatakował całe ciało. Najpierw zrezygnował z produkcji filmowych i telewizyjnych, robił jednak wszystko, by móc pracować nadal w teatrze. Ta sztuka udała mu się niemal do końca 1996 r., kiedy trafił do szpitala. Kiedy odchodził do wieczności w sylwestrową noc, nieświadomi tego momentu koledzy w teatrze ogłaszali, że został laureatem nagrody teatralnej za miniony rok.
Ceremonia pogrzebowa była odprawiona w kościele pw. św. Grzegorza na Cmentarzu Wolskim 6 stycznia 1997 r. O jej terminie w nekrologach informowała żona Anna, która nazwała w nich Wiesława „najdroższym mężem i przyjacielem„.