81 lat skończyłby dziś nieodżałowany aktor – Marek Perepeczko. Z tej okazji warto przypomnieć jego życiorys. Niektóre teatralne i filmowe wcielenia w ciekawy sposób łączą się z wydarzeniami z życia aktora i jego bliskich.
Rodzina
Przyszedł na świat 3 kwietnia 1942 r. w Warszawie, jednak jego rodzina pochodziła z Wileńszczyzny. Przodek aktora, Wincenty Brałkowski herbu Nowina, za udział w powstaniu listopadowym został skazany na śmierć przez…powieszenie. Śmierć głowy rodu nie była jedyną konsekwencją patriotycznego zaangażowania: zaborca przejął rodzinny majątek, a jego syna – Floriana siłą wcielono do carskiego wojska, zmieniając (rusyfikując) mu nazwisko na Perepeczko.
Ojciec aktora, także Florian Perepeczko o pseudonimie „Szary” (ur. 13.06.1907 – zm. 29.08.1985), walczył w powstaniu warszawskim. Po latach Marek zagrał powstańca ps. „Malutki” w serialu „Kolumbowie”.
Stryjecznym bratem Marka jest Andrzej Perepeczko, marynarz, wykładowca w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni oraz autor wielu książek.
Edukacja
Zamiłowanie do sportu zaszczepił w nim ojciec. Kiedy dowiedział się, że rówieśnicy syna wykorzystują jego nieśmiałość i dobre wychowanie, zaprowadził go na trening klubu wioślarskiego „Wisła”. Tam miał nabrać tężyzny i charakteru. Efekty zaskoczyły pewnie samego tatę – wkrótce Marek rozpoczął treningi siłowe, w pływaniu, a także z powodzeniem grał w koszykówkę (Legia Warszawa, powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski). Przy wzroście 190 cm miał 122 cm obwodu w klatce piersiowej i 43 cm w bicepsie. Nie występował jednak na pokazach kulturystycznych, pomimo tego, że wielokrotnie był do tego zachęcany.
W telewizji zadebiutował jeszcze zanim rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Ponieważ z powodu ograniczonej ilości miejsc nie przyjęto go od razu po maturze, swoich sił spróbował recytując wiersze w nadawanym na żywo „Młodzieżowym Studiu Poetyckim” pod kierunkiem Andrzeja Konica. To tam zetknął się m.in. z Magdaleną Zawadzką, Danielem Olbrychskim czy Janem Englertem. `
Rok później udało mu się dostać na wybraną uczelnię. Wśród 30 nowych studentów (wyłonionych na egzaminie spośród 300 chętnych) znalazła się również Agnieszka Fitkau, którą poślubił w 1966 r. Aktorskie małżeństwo wspólnie zagrało w dwóch serialach: „Przygody Pana Michała” oraz „Gniewko, syn rybaka”.
Jeszcze na pierwszym roku studiów został usunięty z uczelni razem ze swoim przyjacielem, Stefanem Friedmanem. Powodem takiej decyzji było zbyt radosne podejście do zajęć Stefana, a w przypadku Marka opuszczanie zajęć tanecznych, których nie znosił. Jednak dzięki opiekunce roku studenci wrócili do szkoły teatralnej.
Aktor
Po ukończeniu studiów pracował w stołecznych teatrach; najpierw przez 5 lat zatrudniony był w Teatrze Klasycznym, a w latach 1970-1972 w Teatrze Komedia.
Koniec lat 60-tych i początek 70-tych to szczyt filmowej kariery Perepeczki. Wystąpił m.in. w filmach Andrzeja Wajdy – „Brzezina” (rola Michała), „Wesele” (Jasiek), „Piłat i inni” (centurion Marek).
Pierwszą większą popularność przyniosła mu rola młodego pana Nowowiejskiego w filmie: „Pan Wołodyjowski”. Dzieło to, kręcono m.in. w Bieszczadach. W pobliżu Lutowisk wybudowano scenografię Chreptiowa, a obok cerkwi w Chmielu sceny spalenia Raszkowa oraz zemstę Nowowiejskiego na Azji.
Na terenie naszego dzisiejszego województwa podkarpackiego zagrał również w „Wilczych echach” w 1968 r. Film realizowano m.in. w Ustrzykach Dolnych, na Połoninach Wetlińskiej i Caryńskiej, oraz w cerkwi w Hoszowie.
Harnaś
Od połowy lat 60-tych reżyser Jerzy Passendorfer przymierzał się do realizacji filmu o bohaterze Tatr – Janosiku. Do napisania scenariusza namówił swojego przyjaciela – Tadeusza Kwiatkowskiego. Historia powstania tego kultowego serialu zasługuje na odrębny artykuł, można jednak już teraz powiedzieć, że realizacja „Janosika” jakby specjalnie zaczekała parę lat na odtwórcę głównej roli. Aktor wyróżniał się nie tylko wysportowaną sylwetką, ale też zachowaniem; podczas gdy inni członkowie filmowej ekipy po pracy organizowali zabawy, lub odwiedzali pobliskie karczmy, on w spokoju spacerował, czytał, lub spędzał czas z odwiedzającą go żoną.
Mimo takiej postawy aktor był lubiany, przez kolegów z planu „Janosika” został zapamiętany przede wszystkim jako szlachetny człowiek, tak jak jego bohater. Na pytanie o sekret popularności serialu odpowiedział:
„Sądzę, że odpowiedź jest prosta: lubimy bajki i legendy. Ta postać jest symbolem szlachetności, to bohater, który jest uosobieniem walki o sprawiedliwość społeczną. Chcemy po prostu oglądać w kinie, gdy ktoś staje w obronie ludzi, którym dzieje się krzywda”.
Film powstawał przez rok – od kwietnia 1972 r. do marca 1973 r. Na ten czas aktorowi nie udzielono urlopu w teatrze, dlatego musiał się zwolnić. Nad jednym odcinkiem ekipa pracowała niemal 20 dni. Młody aktor był profesjonalistą, chciał aby sceny walk, pojedynków wyglądały na ekranie wiarygodnie, dlatego sam naciskał, by dobrze je przećwiczyć. Mimo tego podczas zdjęć, potrzebne było też szczęście – w jednej z potyczek zbójników z hajdukami filmowy Kwiczoł (Bogusz Bilewski) o mało nie wybił ciupagą kompanowi oka; w innej Perepeczko niebezpiecznie upadł, po tym jak na kamieniu poślizgnął się koń, na którym galopował.
Nie brakowało również zabawnych sytuacji, jedną z nich filmowy „Harnaś” wspominał po latach:
„Co dzień o siódmej rano siadywałem zaspany przed lustrem w charakteryzatorni, żeby porządnie mnie wymazano. Zawsze w drzwiach stawała starsza góralka, taka co wie, co to panie życie, i patrzyła we mnie tępo, nieprzyjemnym spojrzeniem. Myślałem sobie: czego ta baba chce?. Stała pierwszego dnia, drugiego i trzeciego. Aż kiedyś tak popatrzyła na mnie, że myślę sobie: chyba mnie walnie w łeb, albo co…. A ona podbiegła do mnie z tyłu, złapała za moje długie włosy, potrząsnęła nimi i powiedziała: Aaa, to wase włosy panocku. To mozecie być Janosik„.
Załamana kariera i wyjazd z Polski
Niestety aktor padł ofiarą własnego sukcesu. Po wcieleniu się w Janosika przestał otrzymywać kolejne role, nie zatrudnił go także na stałe żaden teatr. W naszych czasach wielu twórców chciałoby promować się na nazwisku tak popularnego aktora, wówczas filmowcy uznali, że potrzebują nowych twarzy, lub takich, które nie będą kojarzyć się tak wyraźnie z jedną rolą.
Jak wspominała Barbara Wachowicz: „Gdy wybuchł stan wojenny Marek natychmiast zaangażował się w potajemne działania duszpasterstwa akademickiego i występował (bezinteresownie!) w dziesiątkach spektakli prezentowanych w kościele Św. Anny w Warszawie”.
Po kilku latach zdecydował się na wyjazd do żony, pracującej od 1981 r. w Australii. Przebywał tam w latach 1985- 1989. Wśród Polonii założył Towarzystwo Teatralne „Witkaceum” i wystawił sztukę „Szewcy”, cieszącą się ogromnym uznaniem. W latach 1986 i 1988 pomagał w reżyserii wielkich koncertów w Dallas Brooks Hall. Współpracował z jezuitą ks. Wiesławem Słowikiem, który przygotowywał w Melbourne spotkanie Polaków z Janem Pawłem II (28 listopada 1986 r.).
Ksiądz Słowik tak zapamiętał aktora: Był wielkim patriotą, zakochanym w historii Polski, którą znał dogłębnie, do której ciągle wracał i ciągle się w niej zanurzał. Kolekcjonował różne unikalne wydawnictwa, interesował się elektroniką i modelarstwem. Miał swoje słabości i dziwactwa, ale miał też własne, przemyślane, mądre i niezależne spojrzenie na polską politykę, kulturę oraz na ludzi władzy i wpływów. Znał i kochał każdy zakątek Polski i mówił o niej z wielką troską. W jego wielkim ciele odnajdywałem często wrażliwość dziecka, szukającego autentyzmu i prawdy, ciepła i miłości oraz chłopskiej logiki i prawości.
Po powrocie do Ojczyzny zajmował się chorą matką, żona tylko od czasu do czasu odwiedzała Perepeczkę w Polsce. Popularny aktor nie mógł początkowo znaleźć zatrudnienia w środowisku artystycznym. Jednak okazjonalne występy w różnych regionach kraju, przyniosły propozycję kierowania teatrem w Częstochowie.
Częstochowa – druga młodość
Obowiązki dyrektora teatru pełnił przez sześć lat, rozpoczynając pracę 14 sierpnia 1997 roku. Szybko zdobył szacunek i uznanie publiczności oraz współpracowników. Po latach życia w zapomnieniu, podjął się nowego wyzwania z podwójną energią. Poczucie humoru, pozytywne nastawienie do ludzi, brak sztucznego dystansu pomogły w aklimatyzacji – przez Częstochowian został uznany za „swojego” człowieka.
W drugiej połowie lat 90-tych na nowo zaczął pojawiać się w filmie. Kolejny raz zagrał u Andrzeja Wajdy (postać Macieja Chrzciciela w „Panu Tadeuszu”), a popularność wśród młodych widzów przyniosła mu rola Komendanta w komediowym serialu „Trzynasty posterunek”.
Był człowiekiem wierzącym. Pewnego razu będąc z ks. Stanisławem Jasionkiem w bazylice jasnogórskiej, zauważył, że swoją obecnością rozprasza modlących się pielgrzymów, którzy nawet w świętym miejscu próbowali zdobyć autograf. Mobilizował wtedy przyjaciela: „Idźmy szybciej, nie chcę robić konkurencji Matce Bożej”.
Częstochowianie wspominają, jak niejednokrotnie odczytywał fragmenty Pisma Świętego w czasie Mszy św. Nie tylko sama jego postać robiła wrażenie na wiernych, starał się by Słowo Boże rzeczywiście dotarło do słuchaczy, robił to w sposób godny, ale bez aktorskiego zadęcia. W repertuarze teatru za jego rządów nie brakowało spektakli inspirowanych religią (“List do papieża”, “Judasz”, czy “Żale Matki Bożej pod krzyżem”), była to jego wyraźna wola, by „prezentować myśl katolicką”. Znajomi zapamiętali jak wielkie poruszenie wywołał w aktorze film „Pasja” Mela Gibsona, na który w marcu 2004 r. wspólnie się wybrali.
Jako człowiek wrażliwy i głęboko zaangażowany w częstochowski teatr, bardzo mocno przeżył nagłe zwolnienie z posady dyrektora. To wydarzenie zachwiało jego własnym poczuciem wartości. Nie pił alkoholu, ale „zajadał” smutki, co szybko zaczęło odbijać się na jego zdrowiu. W tym okresie wielkim oparciem było dla niego środowisko znajomych z Częstochowy, m.in. Andrzej Kalinin (redaktor książki wspomnieniowej o Perepeczce), aktor Andrzej Iwiński oraz biskup Antoni Długosz.
Przyjaciele ostrzegali Perepeczkę, by zadbał o swoje zdrowie, umówili go nawet na wizytę u kardiologa. Niestety tej wizyty nie doczekał, zmarł dwa dni wcześniej, w nocy z 16 na 17 listopada 2005 roku w swoim mieszkaniu w Częstochowie.
Pogrzeb odbył się 28 listopada 2005 roku na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Przejmujący był widok małej urny z prochami aktora, niesionej przez jego żonę.
W pamięci większości Polaków pozostał Janosikiem – nie tylko go zagrał, ale dał mu tak wygląd jak i swoje bogate wnętrze. Jak zauważali przyjaciele aktora, z filmowej postaci przebija szlachetność i dobroć samego Perepeczki. I chyba stąd bierze się niegasnąca sympatia tak dla tego filmu jak i dla aktora.
Artykuł opracowano m.in. na podstawie książki Andrzeja Kalinina: „Marek Perepeczko w Częstochowie. Wspomnienia przyjaciół”, Częstochowa 2015